Barbara Łągiewka, Wspomnienie o Wojciechu Łukaszewskim
Barbara Łągiewka [1994]
Wspomnienie o Wojciechu Łukaszewskim
„Po studiach u Nadii Boulanger wrócił z Paryża młody kompozytor.” Brzmiało to frapująco, zupełnie jak początek obiecującej powieści, zwłaszcza że był wtedy rok 1968. I to jest pierwsze wspomnienie, które kojarzy mi się z postacią Wojciecha Łukaszewskiego.
W parę tygodni później miałam okazję (przez Państwa Czarniawskich) poznać Młodego Kompozytora. Było to w Częstochowie, w mieszkaniu Państwa Łukaszewskich przy ul. Deglera. Zobaczyłam wtedy przystojnego Pana o dużych, wyrazistych oczach i bujnych, jasnych włosach. W kolorystyce Jego ubrań dominowała, przynajmniej w moim odczuciu, tonacja szara. Młody Artysta ujął mnie swoim dyskretnym urokiem - był bardzo naturalny, nawet jakby trochę wyciszony, nie było w Nim nic z wyniosłości, ekstrawagancji czy pozy cyganerii artystycznej - choć wyczuwało się w Nim osobowość nieprzeciętną.
Robił wrażenie na nowo poznanych ludziach. Na przykład któregoś dnia przyszedł do nas i zastał dwie germanistki z U. J. z Krakowa, które po Jego odejściu stwierdziły, że Pan Łukaszewski to jest indywidualność!
Poznając nieco bliżej Wojciecha Łukaszewskiego, zwróciłam uwagę na jeszcze inną zaletę Artysty - umiejętność słuchania. W czasie rozmowy był skoncentrowany, a rozmawiał chętnie na temat tekstów poetyckich. Interesował się poezją m. in. K. K. Baczyńskiego i K. I. Gałczyńskiego. Kiedy mówił o swoich dokonaniach artystycznych, zawsze akcentował pogląd, że komponowanie to przede wszystkim warsztat.
Jego sposób wysławiania się dowodził dużej kultury literackiej: dobierał starannie słowa, formułował sądy w sposób zwięzły, nie używał nigdy żadnych trywializmów. Był wrażliwy na ekspresję słowa. Przypominam sobie Jego relację z pobytu w Leningradzie. W czasie swojej podróży artystycznej do dzisiejszego Petersburga zachorował kolega - kompozytor Marian Borkowski i trzeba było wezwać lekarza do pokoju hotelowego. Znamienna była w tym opowiadaniu pointa. Wojciech Łukaszewski był ubawiony rosyjską nazwą zastrzyku - ukół. Uważał, że to określenie trafniej i dowcipniej oddaje sens tego słowa niż jego polski odpowiednik. W czasie naszych spotkań zwróciłam też (po kobiecemu) uwagę na Jego elegancję wobec Żony Marii. W Jego zwrotach, uwagach czy przekomarzaniach z Masią (tak nazywał żonę) była nuta subtelnej czułości. Wyczuwało się ją również, gdy mówił o Synach. W stosunku do znajomych był ogromnie delikatny, życzliwy, skory do współdziałania. Zaświadcza o tym mój mąż, który z racji swojej pracy na WSP w Częstochowie miewał kontakty „zawodowe” z Wojciechem Łukaszewskim - Dyrektorem Szkół Muzycznych. Wśród znajomych nie słyszałam nigdy negatywnej opinii o Artyście, zawsze wyrażano się o Nim bardzo pochlebnie, ubolewano tylko, że zajęcia administracyjne zabierają Mu zbyt dużo czasu, który mógłby poświęcić pracy twórczej.
To miła niespodzianka losu, że można było spotkać w swoim życiu takiego Człowieka i Artystę jak Wojciech Łukaszewski.
Częstochowa, 17. II. 1994
25 października 2012